piątek, 27 lipca 2012

Ucz się francuskiego po angielsku!!!

Tak właśnie, ucz się francuskiego po angielsku czyli mix dwa w jednym. Nie wiem, co na to Francuzi, ale jak widać Anglicy sobie jakoś radzą. Metoda znaleziona na You Tube, fantastyczna przynajmniej dla mnie, osłuchuję się z angielskim, uczę cudownego języka francuskiego.

Podaję link:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=I7SgUKAfwX0

jeden dla przykładu,  jest tam kopalnia wiedzy.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Pierwsze kroki w języku niemieckim


Swojego czasu szukając w Internecie informacji o nauce języków obcych wpadły mi w ręce dwie książki pewnej autorki, tłumaczki i nauczycielki języka niemieckiego. Nawet nie zamierzałam się go uczyć. Później na facebooku dołączyłam sobie profile, między innymi dotyczące nauki różnych języków, nie wiem po co, a chociażby z powodu, że może coś ciekawego mnie zainspiruje w nauce języków obcych w ogóle. I w ten sposób trafiłam na profil traktujący o nauce języka niemieckiego, a nawet na stronę dotyczącą nauki wraz z kursem internetowym właśnie owej autorki.
Książki sobie zakupiłam autorstwa Pani Agnieszki Drummer: „Niemiecki dla Ciebie” czyli dla mnie, bo traktuje od podstaw oraz „Pokochaj niemiecki”, też dla mnie, ale trochę na później. Nie są to podręczniki akademickie czy szkolne, raczej samouczki do nauki i sposobami przyswojenia wiedzy podstawowej. Ale uznałam je za ciekawe pozycje i tyle.
Ha, nawet poszłam o krok dalej i zaopatrzyłam się w podręczniki wysławionego znawcy przedmiotu Pana Stanisława Bęza „Deutsch deine Chance” aż dwa tomy, uffff … oraz dla bardzo zaangażowanych a raczej zaawansowanych „Deutsch im Büro”.



W skrócie – bardzo ambitny plan. Nie wiem kiedy mu sprostam, ale po kolei.
Korzystam na razie z książki „Niemiecki dla Ciebie” – małymi krokami coś tam się codziennie uczę. Mało tego zapisałam się na kurs internetowy u owej autorki, głównie z jednego powodu -  mam bata, że codziennie muszę odrobić lekcję i ją wysłać. Znaczy się nie muszę, ale głupio mieć przerwy, hmmm … śmieszne, ale mnie motywuje. Taki nowy element motywujący do nauki.



Grubachne tomiska Pana Stanisława Bęza, przypadły mi do gustu zawartością, ale dla mnie są zbyt trudne w użyciu, bo ja muszę mieć tekst po jednej stronie w obcym języku, po drugiej w naszym rodzimym i w dodatku nagrane nie tylko teksty, ale przede wszystkim słowniczek nowych słów do każdej lekcji. Rozumiem, że takowa pozycja poszerzona o moje spostrzeżenia byłaby więcej niż grubachnym tomiskiem w związku z tym nie pozostaje mi nic innego, jak stara znana mi metoda zeszyt w dłoń i pisanie nowych zdań po jednej stronie i ich tłumaczeń po drugiej, wtedy mogę sprawdzić nie tylko rozumienie ze słuchu z płyty cd, czy rozumienie tekstu czytanego, ale przede wszystkim formułowanie zdań w obcym języku i sprawdzenie swojego tłumaczenia. Ważne, że zawartość podręcznika jest merytorycznie ciekawie przygotowana, a sposób nauki każdy wybiera sobie sam.

No to się trochę napisałam i zabieram się do zajęć:
Po pierwsze, szukanie pracy
Po drugie, nauka niemieckiego i nie tylko

Nauka z BBC


Ha i wcale mi nie chodzi o radio czy telewizję, ale polską stronę BBC czyli sekcja polska BBC, tam są kursy językowe, różne.


Do słuchania, do czytania i w ogóle. Tak mi się jakoś przypomniało, że kiedyś ich słuchałam a teraz do nich wrócę, ku przypomnieniu sobie tego i owego. Redakcja Polska zakończyła swą działalność w 2005 roku, a szkoda, ale strona internetowa została i kursy dostępne też. 

Strona BBC Polska
Zakładki z kursami języka angielskiego na stronie BBC Polska

Lekcje angielskiego z Kubusiem Puchatkiem


Dzisiaj coś mnie naszło na mniej poważnie, ale jak ma być luz … totalny luz podczas nauki, bo wtedy łatwiej wchodzi do głowy, no to sobie odpuściłam troszeczkę. He, he …

Choć przyznam szczerze, może łatwiej czytać i oswajać sobie gramatykę literaturą dla dzieci, tak na miły początek, niż wziąć grubachne, ambitne dzieło i polec na wstępie, nie mówiąc już, że jak człowiek się tak zniechęci lub zdołuje, to potem ciężko się wygrzebać z takiego dołka.

Kupiłam sobie Kubusia Puchatka i Chatkę Puchatka w wersji dwujęzycznej angielsko-polskiej i sobie czytam do poduchy na dobranoc. Najpierw po angielsku, potem sprawdzam, czy oby wszystko zrozumiałam, a na podwieczorek, to sobie zostawię tłumaczenie z polskiego na angielski i zobaczymy efekty.

Jak widzę ilustrację Kubusia w książce, to jakoś mnie się lepiej czyta ze zrozumieniem oczywiście.

Co prawda po kilku latach braku styczności czynnej z językiem, bo bierną miałam nieraz coś tam czytając czy słuchając, ale jak na razie jestem w lesie zielonym a raczej w Stumilowym Lesie, i to w bardzo stumilowym do mojej biegłości w owym języku, ale cóż zabawę mam przednią.

I polecam malkontentom językowym, co to … nie da się, a i tak się nie uda, a po co, a na co … a chociażby po to, żeby się uśmiać z tekstów Kubusia.

Wspomniane książeczki z Kubusiem Puchatkiem

Wnętrze książeczki





Metoda ASSIMIL łatwo i przyjemnie


Metoda Assimil, łatwo i przyjemnie, to metoda nauki języka obcego ciesząc się uznaniem na całym świecie a znana od 80 lat rodem z Francji, wydawca podręczników do nauki języków obcych. Podręcznik są dość drogie i jest jedno ale … mianowicie nie ma wersji polsko jakiejś tam, głownie francuski – inny język obcy, widziałam chyba angielsko – niemieckie, itd. Jak się okazuje wydawnictwo Nowela opublikowało kilka kursów do nauki języków obcych w wersji …. polskiej i w przystępnej cenie.

A ja sobie zakupiłam podręcznik do nauki francuskiego, bo uznałam, że skoro się kiedyś języka angielskiego uczyłam, teraz reaktywowałam, to ta metoda byłaby troszkę mijająca się z zasadą według której … przyswaja się obcy język, oczywiście wg metody Assimil, bo o niej mowa.

I się pokusiłam o kupno podręcznika do francuskiego, leży dumnie na moim biurku i właśnie zamierzam się zacząć uczyć ów metodą, ciekawe z jakim skutkiem?

Ponoć wykorzystuje ta metoda naturalne predyspozycje do intuicyjnego przyswajania języka poprzez codzienny kontakt i stopniowe poznawanie słownictwa i gramatyki. Dzieli się na dwie fazy: pasywną i aktywną.

Pasywna polega na „zanurzeniu’ w języku poprzez systematyczne słuchanie, czytanie i powtarzanie lekcji.
Aktywna polega na stosowaniu w praktyce przyswojonych struktur i schematów oraz na ciągłym poszerzeniu zakresu kompetencji językowych.

Ponoć w ciągu kilku miesięcy można poznać język na poziomie umożliwiającym swobodne porozumiewanie. Reklamują, że te kompetencje można osiągnąć na poziomie językowym B2 wg skali Rady Europy, ale coś mi się zdaje po przejrzeniu podręcznika, że jest to trochę na wyrost, może do B2, ale bez B2. Takie są moje spostrzeżenia. 

Mnie się podoba z jednego powodu – francuskie teksty po lewej stronie, po prawej – tekst polski. Posiada 113 lekcji.

Należy:
  • swobodnie podejść do nauki,
  • nic na siłę,
  • nie wkuwać na pamięć bezmyślnie,
  • uczyć się systematycznie,
  • czyli systematyczna nauka w połączeniu z przyjemnością daje lepsze wyniki.
Tak wyglądają materiały do nauki języka francuskiego metodą ASSIMIL

Tak wygląda podręcznik w środku, tekst w języku francuskim po lewej stronie, po prawej polski odpowiednik

W zbliżeniu
Ostatnio brałam udział w webinarze, to takie spotkanie w sieci, każdy siedzi przy swoim komputerze, właściwie to uczestnicy webinaru umawiają się na konkretny dzień i godzinę, logują się i na przykład korzystają z webinaru, który może być wykładem na dowolny temat, nauką języka obcego itd.

Ja uczestniczyłam akurat w webinarze z języka niemieckiego. Nigdy się go nie uczyłam, ale osoba prowadząca webinar jest lektorem języka niemieckiego, wydawcą książek, chyba dwóch i … bardzo ciekawym podejściem do nauczania języka obcego. Tak bardzo zafascynowały mnie przedstawione przez lektorkę metody nauki języka, pomysłowość, podejście, że zaczęłam na poważnie myśleć o nauce niemieckiego, bo jak ma się fajny know-how, a tak bym określiła to, co prezentuje ów lektorka to, żaden język nie wydaje się być straszny a raczej można każdy potraktować jak pasję czy hobby podczas spędzania wolnego czasu, a wiadomo znajomość języków w dzisiejszym świecie daje furtkę na przykład w znalezieniu pracy, choć znam takich, co język znają i tez czasem wpadają w czarną dziurę zwaną bezrobociem.

Niestety wiem, co to znaczy, dopadło mnie razy kilka, kiedyś na dłuższy czas, teraz znów poszukuję pracy i w tak zwanym „międzyczasie” zaczęłam się uczyć języków, znaczy się szlifować angielski i zebrałam sobie materiały do francuskiego i niemieckiego, codziennie każdego z tych nowych po troszeczku tak, aby sobie poćwiczyć szare komórki, a angielski z marszu i w większych kawałkach.

Przynajmniej nie przyjdzie zwariować siedząc bezczynnie w domu, znaczy się czynnie poszukując pracy, choć nie jest to łatwe.

A wracając do webinaru był poruszony temat tego „wyluzowania”, nie że muszę, ale chcę, nie ojej jakie trudne, ale o … jak fajnie znam 10 nowych słów i potrafię kilka nowych zdań w obcym języku. A jak jesteś zmęczony albo sfrustrowany to … daruj sobie, nic z takiej nauki na przymus nie będzie, a na pewno niewiele, idź lepiej z psem na spacer albo obejrzyj dobrą komedię i jak już ci przejdzie i zmęczenie i te nerwy, to dopiero sięgnij po książkę.

Podpisuję się pod tym obiema łapkami, sama wiem, że jak za dużo siedzę przy książce i zaczynam mieć syndrom sprawdzania, ile jeszcze zostało mi do skończenia danej lekcji, gorzej mi idzie. I jak mnie tak nachodzi, raz, potem drugi, to po prostu wiem, że musze zrobić dłuższą przerwę, potem łatwiej mi jest wrócić nawet do niedokończonej lekcji.

Czytamy w oryginale wielkie powieści


Brzmi dumnie, nieprawdaż? Ale, ale nie zamierzam rzucać się z motyką na słońce. Kiedyś były takie publikacje, wersje skrócone oryginalnych powieści z tłumaczeniem na polski po przeciwnej stronie. Jakoś nie udało mnie się namierzyć takich publikacji.
O przepraszam, znalazłam trzy takowe książeczki z płytą audio i tłumaczeniem na język polski, oczywiście mowa o metodzie Red Point, dla nowicjuszy, bądź fałszywych początkujących jak w sam raz, a i owszem.

Za to znalazłam dwutomową pozycję, oj brzmi dumnie, ale za bardzo się nie nakręcajmy, powieści dla dzieci i młodzieży w wersji dwujęzycznej angielsko-polskiej z możliwością zamówienia sobie do tego nagrań w formacie plików MP3 a nawet ćwiczeń do książki.

Wydała je Rzeczpospolita. O i o tym tu mowa. Nawet pokusiła się o bajeczki dla dzieci. Przyznam szczerze przednia zabawa językowa, po tak długiej przerwie i braku kontaktu z językiem obcym.

Można sobie posłuchać wieczorem, teksty nie są zbyt trudne, można sobie poczytać i wyłapać zapomniane, bądź w ogóle nie znane słowa. Znów posłuchać, tym razem znając już wszystkie słowa. Na deser zostawić sobie tłumaczenie … oczywiście z polskiego na angielski. Bardzo dobre ćwiczenie na próbę mówienia w obcym języku, a raczej opowiadania.

Dodam tylko, że już pojawił się trzeci tom tej serii i zamierzam sobie zamówić.

Tak wyglądają okładki dwóch pierwszych tomików serii

Tak wygląda książka w środku po lewej w wersji angielskiej, po prawej w polskiej

 

środa, 25 kwietnia 2012

Biznesowy angielski dla początkujących


Kiedyś dawno temu uczyłam się na studiach częściowo z podręcznika Pani Dagmary Świdy „English for economics and politics” stare wydanie z kilkoma kasetami. Później z nowszej wersji „English for business and politics” tylko z dwiema kasetami, nowe uaktualnione teksty nie traktujące już o Związku Radzieckim czy Panu Fiderze Castro.

Do tego zbioru miałam jeszcze na studiach „Office English”, hmm … książka o pisaniu listów, zamówień, reklamacji itd. Jak na ówczesne czasy można powiedzieć niezła z tym, że w dużej grupie studentów i nawet 6 godzin tygodniowo angielskiego, gdzie program „skakał” raz z jednej książki do drugiej, a w tzw. „międzyczasie” była jeszcze prasówka i czytanie i tłumaczenie tekstów z gazet anglojęzycznych, do tego nauka gramatyki poprzez ćwiczenia „English Grammar In Use” Raymond’a Murphy’ego, po pewnym czasie odniosłam wrażenie, że umiem dość dużo, ale nie jest to usystematyzowane, powiem krótko za dużo naraz nowości, za mało ugruntowanych zasadniczych podstaw.

I te luki gdzieś, sobie zawsze wychodziły. Dlatego uważam, że metoda Red Point, która nie traktuje gramatyki całościowo, a raczej małymi kroczkami, daje lepsze rezultaty.

Jakiś czas temu wpadła mi w ręce nowa książka m.in. autorstwa Pani Dagmary Świdy „Basic English for Business”. Będąc po kilku latach przerwy od ukończenia studiów i braku kontaktu z językiem angielskim, na trzymiesięcznym kursie powtórzeniowym usłyszałam raczej krytyczne zdanie na temat tego podręcznika, że są błędy, np. president – prezes (firmy), śmiesznie brzmi, powinno być chairman. Nie jestem znawcą językowym i trudno mnie oceniać zasadność użycia jednego słowa zamiast drugiego, choć widzę w tym być może dużo racji, ale ja nie o tym chciałam tu pisać.

Kurs ma trzy podręczniki, do każdego płytę z nagraniami MP3. Pierwszy podręcznik jest od takich podstaw gramatycznych, że być może osoba, która bardzo niewiele umie z angielskiego, bądź nawet nic, poradziła by sobie równolegle ucząc się języka ogólnego od podstaw i biznesowego, też od podstaw. Bardzo przypadła mi do gustu ta pozycja. Wszystkie trzy podręczniki zakupiłam, no bo jak mam całościowo reaktywować naukę czy znajomość czynną języka, to trudno stwierdzić, od czego zacząć, a najlepiej od początku, najwyżej ów początek pójdzie jak po maśle.

Czy poszedł? Nie poszedł. Już złapałam kilka „kwiatków”, które gdzieś umknęły mojej uwadze ucząc się kiedyś w przeszłości. A dokładnie o co chodzi?
Wprowadziłam metodę reklamowaną przez Pana Zygmunta Broniarka oraz metodę Red Point School. Ponieważ podręczniki przy tekstach angielskich nie maja odnośników w języku obcym, założyłam sobie zeszyt i … przepisałam prawie pierwszą książkę. Ktoś powie, że oszalałam, niekoniecznie.

Pracuję z podręcznikiem tak:

  • W zeszycie po lewej stronie piszę tekst z książki po angielsku, po prawej tłumaczę zdania na polski.

  • Pod tekstem rozprawiam się w ten sam sposób ze słowniczkiem zawartym w danej lekcji.

  • Potem tak samo wykonuję KAŻDE ćwiczenie z książki, nawet te najprostsze, po lewej angielskie zdanie i jego na przykład przekształcenia w odpowiedniej formie gramatycznej, po prawej moje tłumaczenia. Pytania do czytanki przepisuję spod tekstu po angielsku, po prawej tłumaczenie po polsku, etc.

  • Jak skończę całą lekcję zabieram się do nauki mówienia czyli zakrywam tekst angielski, patrząc na polski próbuję tłumaczyć na angielski i sprawdzam czy dobrze przetłumaczyłam, zdanie po zdaniu.

I choć wszystkie ćwiczenia zrobiłam prawie bez błędów gramatycznych, no bo kiedyś się tego języka uczyłam, i coś mi w tej głowie pozostało, przy tłumaczeniu na angielski, złapałam …. a no właśnie, te moje „kwiatki”. Po kilku przetłumaczeniach zeszytu od początku do końca „kwiatki” uschłyJ Za moment zabieram się za drugi podręcznik, w ten sam sposób. Ciężka, trochę żmudna praca, ale widzę jej efekty, a nie znalazłam takiego biznesowego podręcznika, w formacie podręczników metody Red Point, a szkoda.

Tak wygląda podręcznik w środku:


 

Trudne słowa czyli jak nie wleźć w maliny


Są takie słowa, które pisze się podobnie w języku angielskim a ich znaczenie jest niestety inne. No i wpadka językowa gotowa. Ba, są słowa, które pisze się inaczej, a w języku polskim mają to samo, bądź podobne znaczenie i tu znów dylemat. Nazywane są fałszywymi przyjaciółmi, tak pomagają, ale chyba … wleźć w maliny.




 Świetną metodą poradzenia sobie na te hmmm … maliny jest publikacja Red Point School „Trudne słowa pod lupą” w postaci trzech małych podręczników. Właśnie się z nich uczę, żeby nie wpaść w te maliny.

Zasada i układ podręczników jest taki sam jak dla czteropoziomowego kursu tej samej szkoły, o którym już pisałam. Po lewej stronie są zdania po angielsku z użyciem trudnych słów, po prawej zdania przetłumaczone na polski.
Słowa są przedstawione  parami: clock – watch, fall – fell, flow – swim, buy – sell, etc.

Tak wygląda przykładowa strona podręcznika.

Lewa strona podręcznika w języku angielskim
Prawa strona podręcznika w języku polskim
Idę się trochę pouczyć, żeby tych malin było ciut mniej.

Język angielski metodą RED POINT


Zakupiłam ostatnio kurs nauki angielskiego metodą red point.
Uważam ją za świetną metodę do nauki języka obcego dla każdego, gdyż;

Ma książki skonstruowane optymalnie do nauki bez zbędnego używania słowników, zakładania zeszytów i innych pomocy. Jak dla mnie optymalna metoda nauki języka, którego się kiedyś uczyłam, a potem przez wiele lat nie używałam - oszczędność czasu, maksymalna nauka.


O co chodzi z tym układem podręcznika?
Po lewej słówka, wyrażenia i zwroty, bądź całe zdania i tekst, po prawej odnośniki w języku polskim, czyli siadasz i gadaszJ
Dokładnie, w ten sam sposób są skonstruowane ćwiczenia, po jednej stronie masz zadanie do wykonania, po drugiej prawidłową odpowiedź, zakrywając raz jedną, raz drugą stronę uczysz się języka ćwicząc raz z angielskiego na polski, raz z polskiego na angielski – super, świetna metoda hmmm … i ma wiele wspólnego z metodą Pana Broniarka tyle, że jest ułatwiona, bo podręcznik, już jest przygotowany do nauki. Owszem w książce Pana Broniarka też są zdania, ale kurs jest króciutki, raczej chodzi o wpojenie sobie tej metody nauki i nawyku uczenia się języka obcego skutecznie.

Sensowna metoda, z którą nigdy nie spotkałam się ani na lekcjach angielskiego, ani w żadnej książce, metoda mówiąca o zasadach czytania wyrazów angielskich. Krok po kroku korzystając z kursu tłumaczone są nowe zasady i o co chodzi. W efekcie ma to nauczyć czytania poprawnie każdego tekstu poprawnie, nawet wyrazów, które pierwszy raz widzimy na oczy. A mnie uczono w szkole korzystania ze słowników i transkrypcji fonetycznej, w celu nauczenia tu patrz: wykucia na pamięć wymowy i zapamiętania, co i jak się pisze. Pomału poznaje tajniki ów nowego dla mnie „alfabetu”.

Są nagrania do każdego słówka, wyrażenia, zdania, ba nawet tekstu. Nagrania w postaci plików MP3, które można pobrać ze strony Red Point School, jak zakupisz książki. Każda ma zdrapkę na okładce i ten kod wpisujesz na stronie i masz dostęp do ściągnięcia nagrań MP3 oraz dostęp do aktywnej nauki on-line na 4 miesiące. Choć kupiłam cztery poziomy kursu, na razie pobrałam pliki tylko do jednego podręcznika pierwszego poziomu, choć pierwszy poziom ma aż trzy podręczniki. To po to, aby maksymalnie móc wykorzystać kurs on-line.

Kurs składa się z 4 poziomów, ja zakupiłam wszystkie cztery, bo jak gruntowna powtórka to powtórka i już sama widzę, że w części pierwszej znalazłam kilka rzeczy, o których nie miałam bladego pojęcia. Każdy poziom ma 3 podręczniki, czyli cały kurs obejmuje 12 podręczników.

W tej metodzie nauki jest coś, co bardzo ją ułatwia. Nie uczy wszystkich czasów naraz, ale najpierw używane są trzy podstawowe i od razu widać podczas nauki, że można skutecznie mówić. Fajne to jest, naprawdę. Nie miesza w głowie, a raczej wszystko pomału układa na swoje miejsce.

Tak wygląda przykładowa strona. Zresztą na stronie szkoły jest możliwość podejrzenia układu strony oraz co, który poziom zawiera, jest to w spisie treści.

Obie strony
Lewa strona po angielsku
Prawa strona po polsku
Mam nadzieję, że w szybki i skuteczny sposób nadrobię, tę przepaść, która pojawiła się u mnie przez kilka lat nie używania języka angielskiego.

Pan Zygmunt Broniarek uczy języka angielskiego


Pan Zygmunt Broniarek napisał swojego czasu niewielką książeczkę do nauki języka angielskiego „Broniarek uczy języków – 365 dni z angielskim”. W błędzie jest ten, kto pomyśli, iż ta publikacja nauczy go języka angielskiego biegle w ciągu 365 dni. Jej treściwość w sensie obszerności materiału do nauki angielskiego nie powala na kolana, ale publikacja warta jest zwrócenia uwagi, ze względu na poruszone a raczej wyłuszczone w niej zasady nauki języków obcych.


Przypomina mnie się pewna cenna rozmowa jednej z dziennikarek, nazwiska nie wspomnę, która wciąż uczyła się języka obcego i nie przynosiło to jej oczekiwanych rezultatów. Zapytawszy Pana Broniarka o przyczynę jej niepowodzeń językowych, nasz rodzimy poliglota wypytał ją szczegółowo, jak uczy się ów języka, po czym wysłuchał jej relacji i skomentował to tak: w ten sposób nigdy nie nauczysz się mówić w tym języku. I tu się zgodzę z szanownym Panem Broniarkiem.

Sama ucząc się języków zauważyłam:

Jak czytam i rozumiem, co czytam, to po prostu umiem czytać
Jak słucham i rozumiem, więcej bądź mniej, to po prostu potrafię rozumieć ze słuchu
Jak mówię w języku obcym i inni mnie rozumieją, to znaczy, że w tym języku mam sprawność w mówieniu.

Kośby się oburzył, przecież to oczywiste. Tak oczywiste, tylko niech mnie ktoś powie dlaczego tylu Polaków uczy się języków obcych latami i nie potrafią dobrze mówić, albo mówienie w obcym języku jest dla nich ogromnym stresem?

Tak mówienie, nie czytanie ze zrozumieniem, nie słuchanie, bo tu coś rozumieją, lepiej gorzej, no ale wypowiedzieć się w tym języku, to zaraz cała gramatyka staje przed oczami, który czas wybrać, nagle się okazuje, że słówka gdzieś uleciały z głowy i klops.

Moja odpowiedź na to jest równie prosta i być może kogoś zbulwersuje, niestety uważam, że nauka języka obcego w szkołach jest nauką bierną i stąd te nasze problemy w mówieniu.

Pan Broniarek pisząc ten pomocnik językowy wzorował się na dwóch metodach i obu niemieckich. Pierwszą stanowił samouczek niemiecko-polski sięgający czasów zaboru pruskiego i nakazujący uczyć się tam tekstów niemieckich na pamięć, „tak jak leci”. Druga metoda pod nazwą „Wielka Metoda Oryginalna Toussaint – Langenscheidta w 36 Listach” uczyła jak się racjonalnie uczyć na pamięć całych zdań, wyjątków z literatury itd.

Ktoś pomyśli … na pamięć, jakaś bzdura. Nie lepiej wybrać metodę łatwiejszą, przyjemniejszą i tu rozczaruję niektórych, nie ma takiej metody, która nie wymagałaby wysiłku choćby twórczego i dała sensowny rezultat w postaci znajomości języka, dobrej znajomości.

Mnie zacne wskazówki pomogły zrozumieć sensowność wyboru metody do nauki języka.

Chcesz w tym języku mówić, próbuj tłumaczyć:

NIE Z ANGIELSKIEGO NA POLSKI,
ALE NA ODWRÓT Z POLSKIEGO NA ANGIELSKI.

Tu tkwi cała tajemnica nauki. Dopóki nie zaczniesz wyrażać swoich myśli i budować je w języku obcym, mówienie zawsze będzie dla Ciebie problemem. To wszystko.

Zasady Pana Broniarka:
  1. weź proste zdanie w języku obcym, najlepiej je zapisać (ja piszę sobie na kartce w zeszycie po lewej stronie)
  2. po prawej piszę tłumaczenie na polski, czasem koślawe, nawet trochę nie stylistycznie, ale widomo o co chodzi w zdaniu)
  3. pod zdaniami nowe słówka (angielskie po lewej, po prawej ich tłumaczenie)
  4. nie chodzi o to by kuć słówka na pamięć czy klepać zdania na pamięć, trzeba się z nim „oswoić”
  5. dobrze jest ćwiczyć wymowę głośno, jednocześnie próbować pisać zdanie w obcym języku, nawet kilka razy) ja robie inaczej, staram się raz zapisane zdanie w miarę zapamiętać jeśli chodzi o wymowę i pisanie.
  6. etap uczenia najważniejszy: po jakimś odstępie czasu (wtedy możesz zająć się czymś innym) spróbować przetłumaczyć polskie zdanie na angielskie, zakrywając to drugie i … sprawdzić poprawność, w mówieniu, pisaniu (najlepsze jest pisanie i zaznaczyć popełnione błędy)
  7. czynność tę powtarzać, aż do uzyskania bezbłędnego tłumaczenia na obcy
  8. zacząć uczyć się kolejnego nowego zdania i … pamiętać, żeby wrócić do poprzedniego za jakiś czas i zobaczyć, co nam w pamięci pozostało

Przykładowe strony z podręcznika:


Dodaj napis

TRENING CZYNI MISTRZA, A POWTARZANIE ZDOBYTYCH UMIEJĘTNOŚCI JEST DROGĄ DO SUKCESU