środa, 25 kwietnia 2012

Biznesowy angielski dla początkujących


Kiedyś dawno temu uczyłam się na studiach częściowo z podręcznika Pani Dagmary Świdy „English for economics and politics” stare wydanie z kilkoma kasetami. Później z nowszej wersji „English for business and politics” tylko z dwiema kasetami, nowe uaktualnione teksty nie traktujące już o Związku Radzieckim czy Panu Fiderze Castro.

Do tego zbioru miałam jeszcze na studiach „Office English”, hmm … książka o pisaniu listów, zamówień, reklamacji itd. Jak na ówczesne czasy można powiedzieć niezła z tym, że w dużej grupie studentów i nawet 6 godzin tygodniowo angielskiego, gdzie program „skakał” raz z jednej książki do drugiej, a w tzw. „międzyczasie” była jeszcze prasówka i czytanie i tłumaczenie tekstów z gazet anglojęzycznych, do tego nauka gramatyki poprzez ćwiczenia „English Grammar In Use” Raymond’a Murphy’ego, po pewnym czasie odniosłam wrażenie, że umiem dość dużo, ale nie jest to usystematyzowane, powiem krótko za dużo naraz nowości, za mało ugruntowanych zasadniczych podstaw.

I te luki gdzieś, sobie zawsze wychodziły. Dlatego uważam, że metoda Red Point, która nie traktuje gramatyki całościowo, a raczej małymi kroczkami, daje lepsze rezultaty.

Jakiś czas temu wpadła mi w ręce nowa książka m.in. autorstwa Pani Dagmary Świdy „Basic English for Business”. Będąc po kilku latach przerwy od ukończenia studiów i braku kontaktu z językiem angielskim, na trzymiesięcznym kursie powtórzeniowym usłyszałam raczej krytyczne zdanie na temat tego podręcznika, że są błędy, np. president – prezes (firmy), śmiesznie brzmi, powinno być chairman. Nie jestem znawcą językowym i trudno mnie oceniać zasadność użycia jednego słowa zamiast drugiego, choć widzę w tym być może dużo racji, ale ja nie o tym chciałam tu pisać.

Kurs ma trzy podręczniki, do każdego płytę z nagraniami MP3. Pierwszy podręcznik jest od takich podstaw gramatycznych, że być może osoba, która bardzo niewiele umie z angielskiego, bądź nawet nic, poradziła by sobie równolegle ucząc się języka ogólnego od podstaw i biznesowego, też od podstaw. Bardzo przypadła mi do gustu ta pozycja. Wszystkie trzy podręczniki zakupiłam, no bo jak mam całościowo reaktywować naukę czy znajomość czynną języka, to trudno stwierdzić, od czego zacząć, a najlepiej od początku, najwyżej ów początek pójdzie jak po maśle.

Czy poszedł? Nie poszedł. Już złapałam kilka „kwiatków”, które gdzieś umknęły mojej uwadze ucząc się kiedyś w przeszłości. A dokładnie o co chodzi?
Wprowadziłam metodę reklamowaną przez Pana Zygmunta Broniarka oraz metodę Red Point School. Ponieważ podręczniki przy tekstach angielskich nie maja odnośników w języku obcym, założyłam sobie zeszyt i … przepisałam prawie pierwszą książkę. Ktoś powie, że oszalałam, niekoniecznie.

Pracuję z podręcznikiem tak:

  • W zeszycie po lewej stronie piszę tekst z książki po angielsku, po prawej tłumaczę zdania na polski.

  • Pod tekstem rozprawiam się w ten sam sposób ze słowniczkiem zawartym w danej lekcji.

  • Potem tak samo wykonuję KAŻDE ćwiczenie z książki, nawet te najprostsze, po lewej angielskie zdanie i jego na przykład przekształcenia w odpowiedniej formie gramatycznej, po prawej moje tłumaczenia. Pytania do czytanki przepisuję spod tekstu po angielsku, po prawej tłumaczenie po polsku, etc.

  • Jak skończę całą lekcję zabieram się do nauki mówienia czyli zakrywam tekst angielski, patrząc na polski próbuję tłumaczyć na angielski i sprawdzam czy dobrze przetłumaczyłam, zdanie po zdaniu.

I choć wszystkie ćwiczenia zrobiłam prawie bez błędów gramatycznych, no bo kiedyś się tego języka uczyłam, i coś mi w tej głowie pozostało, przy tłumaczeniu na angielski, złapałam …. a no właśnie, te moje „kwiatki”. Po kilku przetłumaczeniach zeszytu od początku do końca „kwiatki” uschłyJ Za moment zabieram się za drugi podręcznik, w ten sam sposób. Ciężka, trochę żmudna praca, ale widzę jej efekty, a nie znalazłam takiego biznesowego podręcznika, w formacie podręczników metody Red Point, a szkoda.

Tak wygląda podręcznik w środku:


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz