Dzisiaj coś mnie naszło na mniej
poważnie, ale jak ma być luz … totalny luz podczas nauki, bo wtedy łatwiej
wchodzi do głowy, no to sobie odpuściłam troszeczkę. He, he …
Choć przyznam szczerze, może
łatwiej czytać i oswajać sobie gramatykę literaturą dla dzieci, tak na miły
początek, niż wziąć grubachne, ambitne dzieło i polec na wstępie, nie mówiąc
już, że jak człowiek się tak zniechęci lub zdołuje, to potem ciężko się
wygrzebać z takiego dołka.
Kupiłam sobie Kubusia Puchatka i
Chatkę Puchatka w wersji dwujęzycznej angielsko-polskiej i sobie czytam do
poduchy na dobranoc. Najpierw po angielsku, potem sprawdzam, czy oby wszystko
zrozumiałam, a na podwieczorek, to sobie zostawię tłumaczenie z polskiego na
angielski i zobaczymy efekty.
Jak widzę ilustrację Kubusia w
książce, to jakoś mnie się lepiej czyta ze zrozumieniem oczywiście.
Co prawda po kilku latach braku
styczności czynnej z językiem, bo bierną miałam nieraz coś tam czytając czy
słuchając, ale jak na razie jestem w lesie zielonym a raczej w Stumilowym
Lesie, i to w bardzo stumilowym do mojej biegłości w owym języku, ale cóż
zabawę mam przednią.
I polecam malkontentom językowym,
co to … nie da się, a i tak się nie uda, a po co, a na co … a chociażby po to,
żeby się uśmiać z tekstów Kubusia.
Wspomniane książeczki z Kubusiem Puchatkiem |
Wnętrze książeczki |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz